„Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście” – śpiewał Jonasz Kofta, a jego słowa to bardzo ważny manifest współczesnego człowieka z „betonowej dżungli”. Zapominamy często, że zieleń uspokaja, poprawia jakość życia w mieście, wpływa na estetykę otoczenia i jest istotnym elementem krajobrazu. Zieleń to nie tylko tło, ale ważna część miejskiej tożsamości. Nie warto zatem postrzegać przestrzeni jako pola starcia natury i kultury – roślin i zabytków, ale przeciwnie, dostrzec w naturze nasze „zielone dziedzictwo”.
Zieleń w wielu odsłonach
Od parków, miejskich ogrodów, ogródków działkowych, zieleńców i skwerów, przez aleje obsadzone szpalerami drzew, gazony, kwietniki, aż po „żywe ściany” i „zielone dachy” – zieleń miejska to pojęcie bardzo szerokie. Według ustawy o ochronie drzew i krzewów, to wszystkie „zespoły roślinności spełniające cele wypoczynkowe, zdrowotne i estetyczne”. Krótko mówiąc: to miejsca, w których coś rośnie. Próbując usystematyzować pojęcie zieleni miejskiej, możemy kierować się różnymi kryteriami, ale najważniejsze dotyczą ich wielkości i funkcji w przestrzeni miejskiej.
Ważnym elementem oceny i klasyfikacji zieleni, która nas otacza, jest także kontekst historyczny i znaczenie w krajobrazie. Bardzo często myśląc o zabytkach, skupiamy się na budynkach, a przecież nasze dziedzictwo to nie tylko cegła i beton, ale także zielone przestrzenie parków, ogrodów i miejskiej zieleni. Wystarczy wyobrazić sobie dowolne miasto całkowicie pozbawione drzew, trawy, kwietników. Dopiero taka szara, „nieludzka” przestrzeń pokazuje nam, że to prawdziwe „zielone dziedzictwo”, którego nie możemy zaprzepaścić.
Ustalenie wartości historycznej danej przestrzeni zielonej, wgląd do archiwów i dyskusja o istocie danego miejsca w życiu lokalnej społeczności to pierwsze kroki do utrzymania zieleni miejskiej w dobrej formie. W kontekście zabytków możemy podzielić miejską roślinność na dwie zasadnicze grupy: 1) zieleń, która sama w sobie ma wartość historyczną, oraz 2) zieleń, która stanowi tło dla historycznych przestrzeni.
Czy rośliny mogą być… zabytkiem? Jak najbardziej tak. Jak wylicza Dorota Sikora, ponad 6500 parków jest obecnie wpisanych do rejestru zabytków, a samych parków historycznych jest w Polsce niemal 10 000 (zob.http://www.nid.pl/upload/iblock/205/2057049bc7c048871739697304f067e9.pdf, s. 11. (dostęp: 3.12.2018)”
Zielone zabytki
W XIX wieku w obliczu dynamicznego rozwoju coraz bardziej zurbanizowanych i zanieczyszczonych miast zrodziła się nowa forma ogrodów miejskich – otwarte parki. Publiczne przestrzenie zielone stały się wówczas ratunkiem dla mieszkańców, którzy znajdowali tam ukojenie, a przy okazji spędzali wspólnie czas wolny. Miejsca te nie są dziś być może tak imponujące jak wspaniałe ogrody pałacowe, ale nierzadko stanowią ważne kulturowo i historycznie miejsca. Zauważmy, że w parkach tych często znajdują się rzeźby, pomniki, altany, a rozplanowanie przestrzeni jest bardzo przemyślane i silnie związane z historycznym kontekstem powstania zielonej przestrzeni.
Fakt, że większość część zieleni miejskiej nie jest wpisana do rejestru zabytków, nie znaczy, że nie ma ona znaczenia historycznego i kulturowego. Przeciwnie, bardzo wiele parków, skwerów czy alei to bardzo ważne punkty na mapie naszych miast. Coraz częściej miejsca te są pięknie zaaranżowane, zadbane i współgrają z miejskim kontekstem. Co ciekawe, coraz częściej rewitalizując skwery czy pasaże, wracamy do historycznych korzeni, szukając w nich wzorów zagospodarowania zielonych przestrzeni. Przykładem dobrej praktyki, jeśli chodzi o takie zmiany, może być plac Daszyńskiego w Opolu, któremu przywrócono oryginalny wygląd z lat trzydziestych, gdy został zaaranżowany. Inwestycja stosunkowo niewielka, a znaczenie dla zachowania międzywojennego dziedzictwa – bardzo duże.
Zachętą do podobnych działań mogą być materiały archiwalne, które są doskonałym źródłem wiedzy i inspiracji. To właśnie z dawnych zdjęć narodził się plan „zazielenienia” Małego Rynku w Krakowie czy łódzkiego placu Dąbrowskiego. Niestety często okazuje się, że wyciętych drzew nie sposób przywrócić do krajobrazu, a jedynym rozwiązaniem są donice z nasadzeniami. Nie jest to być może najszczęśliwsze rozwiązanie, które znacząco wpływa na wielkość drzew w miastach, ale nierzadko to jedyny sposób na przywrócenie historycznej zieleni tam, gdzie jej brakuje.
Co zatem stanowi o wartości zielonego terenu? Przede wszystkim jego historyczne zakorzenienie oraz społeczne i kulturowe funkcjonowanie przestrzeni. Parki, skwery, aleje, które wpisują się w krajobraz naszych miast, są niezależnie od statusu prawnego ważną częścią wspólnego dziedzictwa.
Na zielonym tle
Zwykle zwiedzając miasta, skupiamy się na zabytkach – efektownych pałacach, bogato zdobionych kamienicach i strzelistych kościołach. Przechadzamy się wąskimi uliczkami, fotografujemy rynki. Bardzo często nie dostrzegamy zieleni, która stanowi tło dla wspomnianych budynków. W kontekście zabytków zieleń często staje się w najlepszym razie „niewidoczna”. Nierzadko zaś postrzegana jest jako „szkodnik”, który prowadzi do erozji i rozpadu tkanki architektonicznej. Całkowita wina leży jednak po stronie człowieka, który zostawiając obiekty bez opieki, sam skazuje je na powolną degradację.
Przyroda nie jest wrogiem zabytków. Przeciwnie, odpowiednio wykorzystana może stanowić dodatkowy atut. Dobrze zakomponowana zieleń przyobiektowa możne bardzo podnieść atrakcyjność miejsca. Równo przystrzyżony trawnik, uformowane krzewy i zadbane drzewa to szczegóły, które decydują o całościowym odbiorze zabytku. Tylko takie kompleksowe myślenie o przestrzeni daje naprawdę dobre rezultaty. Bardzo ważne jest w tym kontekście usuwanie roślinności wtórnej, czyli wszelkich małych krzewów i tzw. samosiejek.
Nie sposób nie wspomnieć o roślinności, która dosłownie pokrywa nasze zabytki. Mowa oczywiście o wszelkiego rodzaju pnączach, które często porastają budynki zabytkowe o znaczeniu historycznym. Niektóre z nich celowo były obsadzane w ten sposób, by podnieść ich atrakcyjność, urozmaicić bryłę. W takich wypadkach logiczne jest pozostawienie bluszczu w naturalnym kształcie, ale i zastosowanie odpowiedniej pielęgnacji, by rośliny nie wymknęły się spod kontroli. Inaczej rzecz wygląda w przypadku budynków, gdzie projekt nie zakładał tego typu „zielonych ozdób”. W takim wypadku wiele zależy od inwestora lub konserwatora, jeśli budynek znajduje się pod jego opieką. Jak pokazują przykłady z Wrocławia czy Gorzowa (gdzie mur obrośnięty bluszczem został uznany za pomnik przyrody), bluszcz może pięknie komponować się z zabytkami, a kontrolowany, podcinany czy nawet podświetlony staje się atrakcyjnym miejscem dla turystów i… par młodych, które chętnie robią sobie zdjęcia na tle zielonych ścian.
Myśląc o zieleni w przestrzeni miejskiej, powinniśmy myśleć o przeszłości i przyszłości. Kontekst historyczny i zachowanie kształtu pierwotnego parków, skwerów i placów, zachowanie zieleni i staranne jej pielęgnowanie, to szacunek dla przeszłości. A co z przyszłością? Zakładanie parków, ogrodów miejskich, skwerów powinno być przemyślane. Szczególnie przy większych inwestycjach warto kierować się tym, że mamy wpływ na kształtowanie przestrzeni, którą w przyszłości nasi potomkowie traktować będą jako własne „zielone dziedzictwo”. Zasadzone dziś drzewa będę przecież budowały przestrzeń nie tylko naszą, ale i naszych dzieci i wnuków…
Zobacz również: http://krajobrazmojegomiasta.pl/
Autor: Błażej Ciarkowski