Wpisz czego szukasz

Wybierz kategorie

Strona główna > Baza Wiedzy > Uwarunkowania i konteksty pracy samorządowych instytucji kultury ze społecznością lokalną

Uwarunkowania i konteksty pracy samorządowych instytucji kultury ze społecznością lokalną

30 grudnia 2022

Instytucje kultury nie funkcjonują w próżni. Ich działalność odbywa się w wielopiętrowej strukturze relacji rozgrywających się pomiędzy ustawodawcami, organizatorem, personelem instytucji, odbiorcami oferty, grupami opiniotwórczymi, społecznością lokalną, podmiotami gospodarczymi czy innymi instytucjami kultury i sektora czasu wolnego. Każdy z aktorów może pełnić jednocześnie kilka ról – na przykład  przedstawiciele organizatora mogą należeć do społeczności lokalnej żyjącej w otoczeniu instytucji, a każdy z graczy może mieć dla niej znaczenie opiniotwórcze. W zależności od formy prowadzonej działalności strategie wobec poszczególnych grup mogą przybierać różne kierunki. Społeczność lokalna, szczególnie w kontekście budowania społeczeństwa obywatelskiego, od lat stanowi języczek u wagi dla wielu instytucji kultury. Wśród wskaźników stosowanych do określenia miary obywatelskiego charakteru społeczeństwa co raz częściej znaleźć można ilość projektów zrealizowanych dla społeczności lokalnych bądź przez nie, ilość wolontariuszy zaangażowanych w ich realizację, czy liczbę instytucji trzeciego sektora działających na danym obszarze np. w kraju lub gminie. Polskie instytucje kultury od wielu lat co raz śmielej realizują projekty społeczne i korzystają z narzędzi partycypacji dostrzegając nie tylko określone wartości ideowe, ale także praktyczny wymiar takiej współpracy.

Fragmenty ekspozycji w Muzeum Hutnictwa

 Społeczność lokalna stanowi najbliższe otoczenie instytucji, jest jej sąsiadem. Trwanie lokalnej wspólnoty bardzo często ma dłuższy wymiar niż działalność instytucji. Niezależnie od upływu czasu pewne wartości czy elementy dziedzictwa dzielone przez członków społeczności mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Rozwińmy być może nieco uproszczoną na potrzebę tego krótkiego artykułu metaforę sąsiedztwa – w tym kontekście instytucja działająca na określonym obszarze, w dzielnicy bądź na osiedlu, może być porównana do młodszego stażem sąsiada, który wprowadził się do historycznej kamienicy. Jej lokatorzy stanowią zwartą, zintegrowaną społeczność.  Jako nowy lokator możemy przyjąć wobec tradycyjnej wspólnoty różną postawę. Po pierwsze możemy pozostać bierni i ograniczyć nasze relacje sąsiedzkie do wymiany uprzejmości i pozdrowień na klatce schodowej. Dopóki nie zalejemy sąsiada mieszkającego pod nami wodą z pękniętej rury, albo nie zakłócimy ciszy nocnej głośną domówką, nasza koegzystencja może latami funkcjonować w ten poprawny, acz pozbawiony kolorytu sposób. Dodatkowo w sytuacji jakiejkolwiek szkody, nasza relacja może przerodzić się w konflikt. Droga do konfrontacji może być jeszcze krótsza. Załóżmy, że kupujemy mieszkanie nic nie wiedząc o mieszkających w kamienicy lokatorach, ich nawykach, zwyczajach praktykowanych w kamienicy, relacjach sąsiedzkich. Każda społeczność to pewien wzór zachowań, mikro kultura ukształtowana przez miejsce, ludzi i czas. Przyjmijmy, że nasz modus vivendi, który przywędrował z nami, lub pewne jego elementy stoją w zupełnej sprzeczności wobec kultury współtworzonej przez mieszkańców. Tak zwanym przykładem „z życia wziętym” może być praktykowany do dziś w wielu miejscach na Górnym Śląsku społeczny, sąsiedzki harmonogram mycia części wspólnej budynku czyli klatek schodowych, poręczy i okien. Rozmawiając z naszymi nowymi sąsiadami możemy po pierwsze dowiedzieć się o tym zwyczaju. Po drugie rozmowa pozwoli nam lepiej poznać swoje motywacje i praktykowane wartości. Przecież nie musimy ich współdzielić, ale dobrze, abyśmy wzajemnie poznali nasze motywacje. Reakcja w postaci nagłej negacji może szybko spotkać się z niechęcią pozostałych lokatorów, a  z pewnością utrudni nam  budowanie dobrych relacji z naszą „klatkową” lub „blokową” wspólnotą. Oczywiście wachlarz zachowań niepraktykowanych przez wspólnotę może być szeroki. To, co dla sąsiadów jest regułą, dla nas wydawać się może mikro-systemową opresją. Spotkanie, rozmowa, współpraca czy zwykłe wyciągnięcie ręki z pewnością pomaga uniknąć wzajemnych sądów formułowanych w ostry bądź kategoryczny sposób. Nic tak dobrze nie cementowało relacji sąsiedzkich w bloku z wielkiej płyty w latach 80’ jak pomoc sąsiadowi w wniesieniu na ósme piętro mebla, który nie zmieścił się w windzie. Kwestia mycia podłóg schodziła wówczas na dalszy plan.

Nie przypadkiem jednym z najbardziej konsekwentnych projektów Rafała Urbackiego, performera, choreografa, teoretyka i praktyka w dziedzinie projektów partycypacyjnych było jego życie w ramach własnej wspólnoty sąsiedzkiej w jednym z gliwickich bloków. Wspólne sąsiedzkie inicjatywy, spotkania przy książce czy muzyce były przede wszystkim spotkaniem kształtującym blokową społeczność.

 

W ten sam sposób działać mogą teatry, muzea, domy kultury czy biblioteki. Każda z instytucji może to robić na swój sposób, zgodnie z obowiązującymi w niej strategiami. Dla części z nich współpraca z społecznością lokalną może być osią działania i głównym wątkiem programu instytucji. Dla innych może stanowić ciekawe uzupełnienie oferty i możliwość bezpośredniego wpływania na najbliższe otoczenie. Nieco różny wymiar taka kooperacja będzie miała w dużym, wojewódzkim, kosmopolitycznym mieście, a odmienny w małej gminie, mieście powiatowym lub wsi. W strukturze odbiorców dużych instytucji społeczność lokalna stanowi ułamek. Charakter wielkomiejskiej przestrzeni ma również bardziej efemeryczny, płynny charakter. Nie mniej jednak budowanie relacji na poziomie lokalnym wciąż jest możliwe. W takim kontekście instytucja może sama stać się fundamentem, na której budowana będzie społeczność, stać się domem dla ludzi współdzielących stanowiące misję instytucji wartości. Tak swoją misję formułuje stołeczny Teatr Powszechny, który:

 

„ jest (…) przestrzenią, w której może dochodzić do uwidocznienia i przepracowania skrywanych konfliktów społecznych. Miejscem, w którym mogą twórczo spierać się sprzeczne postawy i poglądy, przez co ukazywany jest realny stan naszego społeczeństwa. Teatr jest w końcu miejscem tworzenia się wspólnoty – nie tej wyobrażonej, homogenicznej i zgodnej, ale wspólnoty niezależnych i kreatywnych jednostek, budowanej przez partycypację, tolerancję i empatię. (…)  tworzymy na warszawskiej Pradze miejsce, w którym nie tylko powstają spektakle teatralne, ale też tworzy się realna przestrzeń debaty publicznej i oparte na demokratycznych zasadach społeczeństwo obywatelskie.”

Fragmenty ekspozycji w Muzeum Hutnictwa

W mniejszych miejscowościach społeczność lokalna w większym stopniu jest tożsama z odbiorcą oferty instytucji. Ważne jest, aby instytucja znajdowała w swoich działaniach, przedmiotach zainteresowań tematy stanowiące pretekst włączający najbliższe otoczenia w orbitę działania. Zarówno teatr, w jeszcze większym stopniu muzeum, a w sposób najbardziej oczywisty dom lub centrum kultury eksplorować może wątki związane z lokalną tożsamością i historią, a tym samym aktywnie włączać się w formułowanie lokalnego dziedzictwa. Dziedzictwo nie jest zamkniętym katalogiem, lecz kwestią wyboru. Cytując znanego heritologa Gregoryego Ashwortha:

 

„Przeszłość jest nie tylko tym, co chcemy zapamiętać, lecz również tym, co chcemy sobie wyobrazić”[1]

 

Z kolei ochrona zasobów dziedzictwa jest „probą skolonizowania przyszłości naszymi wartościami”[2].

 

Aktywność instytucji w obrębie kształtowania dziedzictwa przy współpracy z społecznością lokalną może również przyjmować charakter krytyczny wobec wartości i miejsc tworzących aktualne zasoby dziedzictwa. W przypadku małych wspólnot negacja wobec narzuconych im przez wspólnoty większościowe narracji może przyjmować bardziej wyraziste formy i ujawniać rozbieżność pomiędzy wyobrażeniem o wartościach tworzących lokalny zasób dziedzictwa, a jego faktycznym stanem. Ważne jest, aby kreując przedsięwzięcia nawiązujące do lokalnej tożsamości nie przystępować do nich z góry założoną tezą. Konieczne jest ustalenie interesariuszy projektu, z naciskiem na stronę społeczną oraz wsłuchanie się w głos społeczności lokalnej oraz jej liderów. Ciekawym przykładem ilustrującym taki przypadek jest budowa Muzeum Śląskiego w Katowicach. Muzeum powstało na terenie administracyjnym dzielnicy Bogucice, w miejscu, w którym przez lata działała kopalnia „Ferdynand” (1823-1999), później „Katowice”. Na Ferdynandzie zatrudnione były kolejne pokolenia wielu mieszkańców Bogucic. Zgodnie z założeniem samorządów wojewódzkiego oraz miejskiego realizacja największej inwestycji kulturalnej w województwie na terenie ważnego dla społeczności lokalnej zakładu miała być wyrazem szacunku także wobec mieszkańców Bogucic, a dla nich samych stanowić powód do dumy. Jeszcze przed udostępnieniem instytucji zwiedzającym pracownicy muzeum podjęli szereg działań zmierzających do włączenia mieszkańców dzielnicy w działalność muzeum. Podczas spotkań i rozmów szybko okazało się, że w społeczności lokalnej architektura obiektu i sposób zagospodarowania otaczającego go terenu wywołuje poczucie „przepaści cywilizacyjnej”. Nowoczesna przestrzeń powstającej słynnej katowickiej strefy kultury podkreślała tylko  poczucie wykluczenia i wstydu w tej nieco zapomnianej i mocno niedoinwestowaną, acz pięknej dzielnicy. Mieszkańcy zgłaszali również brak w przestrzeniach wystawienniczych muzeum odrębnego miejsca nawiązującego do boguckiej historii i tradycji. W kolejnych latach Muzeum poświęciło wiele czasu i energii na zdefiniowanie deficytów i oczekiwań społeczności Bogucic oraz przygotowanie na nie skutecznej odpowiedzi. W takich sytuacjach zawsze do rozstrzygnięcia pozostaje skala zaangażowania instytucji o charakterze regionalnym, czy nawet ponadregionalnym, w lokalne sprawy.

 

Fragmenty ekspozycji w Muzeum Hutnictwa

Niezależnie od kontekstu dziedzictwo jest ciekawym pretekstem do podjęciu dialogu wewnątrz lokalności. Pozwala też na dokonanie autorefleksji wewnątrz samej instytucji odnośnie zdefiniowania jej realnej, a nie jedynie wyobrażonej misji i wizji. Pamiętajmy, że budowanie relacji z społecznością lokalną jest procesem, a ten musi rozgrywać się w czasie. Włączenie społeczności lokalnej w działanie instytucji, umożliwienie jej członkom wyrażania własnych oczekiwań, wartości i emocji jest zaciągniętym wobec niej zobowiązaniem. Należy także dostrzegać niuanse w obszarze potencjalnych konfliktów interesów w ramach samej społeczności, która będąc społeczeństwem w miniaturze  nie jest bynajmniej jednorodna. Z założenia instytucje kultury posiadają więcej kompetencji miękkich niż urzędy czy instytucje administracji różnego szczebla. W związku z tym mogą pełnić rolę swego rodzaju mediatora pomiędzy społecznością lokalną a miejscowym samorządem, którego polityka wobec dziedzictwa lub na przykład zagospodarowania przestrzennego nie zawsze w rzeczywistości musi pokrywać się z oczekiwaniami lokalnych wspólnot. Proces konsultacji społecznych przez wiele samorządów jest lekceważony, a w efekcie zostaje sprowadzony do niezbędnych, przewidzianych prawem administracyjnym działań. Ogłoszenie o konsultacjach społecznych jest nie rzadko  oznajmiane jedynie za pośrednictwem biuletynów informacji publicznej lub lokalnej prasy nie uwzględniając funkcjonujących w danej społeczności kanałów komunikacji. Krótkie terminy zgłaszania uwag dodatkowo zmniejszają skuteczność i zasięg procesu konsultacyjnego. Część członków społeczności w praktyce zostaje wyłączona z procesu decyzyjnego. W rezultacie o kształcie realizowanej inwestycji społeczność lokalna dowiaduje się w momencie, kiedy projekt jest już wdrażany w życie. Prowadzi to do niepotrzebnych napięć i konfliktów. Instytucje kultury dobrze osadzone w kontekście lokalnym mogą w takich sytuacjach pełnić rolę mediatora, pośrednika i wyraziciela opinii lokalnych wspólnot. Mogą także pomagać im zrozumieć sens realizowanych inwestycji. Z drugiej strony instytucje same powinny być stroną w procesie konsultacyjnym. Dobrym przykładem projektu, który mógłby z powodzeniem funkcjonować w tak szerokim, ale i rozłożonym w czasie modelu uzgadniania jest park kulturowy. Ta forma ochrony krajobrazu kulturowego wiąże się z zmianą sposobu użytkowania przestrzeni na objętym granicami ochrony terenie. Aby zabezpieczyć lokalne wartości kulturowe przed degradacją w obszarze parku obowiązują ścisłe zasady. Wiążą się one między innymi z koniecznością dostosowania budynków czy przestrzeni publicznych do dopuszczonego w parku standardu gwarantującego odpowiednią ekspozycję wartości kulturowych. Dla właścicieli budynków w praktyce oznacza to koszty związane z tak prozaicznymi rzeczami jak demontaż lub przeniesienie anten satelitarnych, rozbiórkę samowolnych dobudówek, wiat, wolnostojących nośników czy płacht reklamowych będących źródłem zysku itp. Dla osób prowadzących działalność handlową to także dostosowanie firmowych szyldów, ogródków kawiarnianych, a nawet sposobów oświetlenie budynków do określonego uchwałą rady miasta katalogu możliwych rozwiązań. Tego rodzaju moderacja przestrzeni jest często interpretowana jako ograniczenie swobody prowadzenia działalności gospodarczej lub przerzucenie kosztów estetyzacji miasta na obywateli. Oczywiście istnieje szereg dobrych praktyk oraz przykładów skutecznego wprowadzania idei parku kulturowego w życie. Z drugiej strony nie brak przykładów, w których zastosowana przez urzędników metoda kija, na końcu którego nie znajduje się żadna marchewka okazuje się na tyle nieskuteczna, że do realizacji projektu w ogóle nie dochodzi. Co gorsza społeczność lokalna często oddycha wtedy z ulgą, co tym bardziej dowodzi, że sama idea nie została właściwie komunikowana, a korzyści dla społeczności lokalnej skutecznie przedstawione. W takich przypadkach udział instytucji kultury, która zna dobrze liderów społeczności, jej charakter, pozostaje z nią w aktywnym dialogu może być bezcenny.

 

Z drugiej strony – instrumentalne traktowanie społeczności lokalnej w postaci „uruchamiania” jej jedynie w odpowiedzi na pilne bieżące zapotrzebowanie w dłuższej perspektywie jest nieefektywne i szkodliwe. Takie działanie podważa wiarygodność instytucji jako partnera i w dłuższej perspektywie może spowodować nie tylko utratę zaufania wobec samej instytucji, ale wobec instytucji jako takiej, a tym samym również wobec obywatelskiego wymiaru współpracy pomiędzy nią, a lokalną społecznością. Podobnie jak w wspomnianej wspólnocie sąsiedzkiej, relacja budowana jest w sposób długofalowy. Ma swoje mocniejsze akcenty, dominanty, szanuje potrzebę prywatności, ale ma zachowuje swoją ciągłość. Wsłuchanie się lokalny głos może zdefiniować misję i profil instytucji. Społeczność lokalna to przecież często najbliższy odbiorca naszej oferty. Zbudowanie potrzeby wzajemnego sąsiedztwa, komplementarności własnych sprawczości może przełożyć się na pozytywny wpływ wywierany na całą dzielnicę czy osiedle. Instytucja może stać się głosem społeczności lokalnych, przestrzenią, w której dokonuje się mediacja między tym co małe i duże.


 

[1]Gregory Ashworth: Planowanie dziedzictwa, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2015

[2]Ibidem


Adam Kowalski  Dyrektor Muzeum Hutnictwa w Chorzowie
Czy artykuł był pomocny?
Powiązane Baza Wiedzy (0)
Powiązane Ścieżki działania (0)
Powiązane Dobre Praktyki (0)
Powiązane Narzędzia (0)
Powiązane Akty Prawne (0)
Powiązane Rewitalizacja (0)
Powiązane Publikacje (0)

Wpisz czego szukasz